sobota, 13 września 2014

Poszpitalne wywody filcomaniaka....:-/

Przybij piątkę......o nie...!!!...nie dzisiaj i nie ,przez najbliższe dwa tygodnie. Stało się to ,co miało się stać,kolejna ręka poszła pod nóż. I wcale nie mówię o krojeniu sałatki i przypadkowym ciachnięciu,a o wizycie na oddziale chirurgicznym,a raczej na sali operacyjnej.
Ile mozna czekać ? List ze skierowaniem na godzinę 12.00 ale nie wspomnieli że trzeba uzbroić się w cierpliwość i wysiedzieć 6 godzin. Dziekuję temu ,kto wymyślił e-booki,bo zamiast na chirurgię trafiłabym do kostnicy.



Ale nie ma tego złego. W ramach bobytu w tej "cudownej" placówce ,moja nastoletnia córka mogła mnie zobaczyc w sukience (czytaj: fartuchu szpitalnym) . Ja jestem z tych ,co tylko z nogawkami,wiec dziecko stwierdziło-mamuśka,widzę Cie pierwszy raz w sukience...hihihi.
Dobrze że nogi ogoliłam, bo to dopiero byłby szok jakby zobaczyli "rajstopki antygwałty".
Zabieg trwał zaledwie pól godziny. Ciachneli,pogrzebali ,zaszyli i tyle.




Ale jakie było moje zdziwienie ,jak na sali pooperacyjnej pani pielęgniarka zapytała co chce do picia,herbatkę a może kawkę ?
Kawusi nigdy dosyć ,więc z pewną dozą nieśmiałości,czy przypadkiem mi sie nie przyśnilo,poprosiłam o kofeinkę. I przynieśli,pachnącą,cieplutką i jako bonus jeszcze ciacho dostałam. No cud panie,cud.
Teraz mam wolne od zmywania,prasowania,ale rownież od filcu,co niestety nie jest dla mnie miłe. Ale jakoś przetrwam. Bo trzeba być twardym a nie mientkim (pisownia celowa).
Wam życzę zdrowia i dużo czasu na hobby, a jako dodatek.......słoneczka...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz